15 lutego 2022

Gra w zielone - wywiad z Katarzyną Kielecką

Rozmowa z Katarzyną Kielecką, autorką powieści „Gra w zielone” – premiera 10 marca

Jestem i będę autorką powieści obyczajowych, zaś wszelkie ukłony w stronę innych gatunków są dla mnie rodzajem wyzwania, eksperymentu i jednocześnie szansą na to, że zaserwuję czytelnikowi wciągającą i zaskakującą przygodę – mówi Katarzyna Kielecka z okazji planowanej na 10 marca premiery nowej powieści „Gra w zielone”.

 

Na pomysł fabuły „Gra w zielone” wpadła Pani podczas wyjazdu integracyjnego nad Zalewem Sulejowskim.  Niezwykle mnie to zaintrygowało i nieco zaniepokoiło, biorąc pod uwagę, że podobne spotkanie w Pani książce nie skończyło się dobrze…

Nasz służbowy wypad nad Zalew Sulejowski nie był w swoim przebiegu tak dramatyczny ani nawet tak szumny. Owszem bawiliśmy się, śmialiśmy, miały miejsce tańce i śpiewy, jednak z mniejszym rozmachem, bez udziału dzieci i bez konieczności wzywania służb mundurowych. Przytrafił się jeszcze w czasach przed pandemią, krótko po tym, jak zmieniłam w banku stanowisko i dołączyłam do grupy ludzi zżytych ze sobą od lat. Przyjęli mnie bardzo serdecznie, przez co z jednej strony już czułam się jedną z nich, lecz z drugiej wciąż jeszcze obserwowałam ich jakby z zewnątrz, co działało na wyobraźnię i uruchamiało moją kreatywność. W  efekcie wróciłam do Łodzi z gotowym planem powieści, która wcześniej istniała w mojej głowie tylko w zarysach. Liczę na kolejne inspiracje, gdy tylko powróci możliwość wyjazdów tego typu.

W kolejnej Pani książce pojawia się wątek kryminalny. Ciągnie Panią do kryminałów?

Przede wszystkim lubię je czytać. By napisać dobrą powieść kryminalną, potrzebna jest spora wiedza specjalistyczna, głęboka znajomość ludzkiej psychiki, odpowiednie dozowanie zarówno informacji, jak napięcia oraz zdolność do zachowania zdrowego dystansu wobec opisywanej historii, by nie spalić jej we własnych emocjach. Starałam się zadbać w „Grze w zielone” o wszystkie te aspekty. Oczywiście nie jest to czysty kryminał. Mimo że zbudowałam fabułę wokół kryminalnego wątku, na pierwszym planie występują bohaterowie i relacje między nimi, a nie samo śledztwo. Jestem i będę autorką powieści obyczajowych, zaś wszelkie ukłony w stronę innych gatunków są dla mnie rodzajem wyzwania, eksperymentu i jednocześnie szansą na to, że zaserwuję czytelnikowi wciągającą i zaskakującą przygodę.

Jednym z bohaterów jest stary policjant Szymon Maciak (bardzo go polubiłam), zagubiony facet po przejściach…

Nie taki znowu stary. Dopiero się zbliża do czterdziestki, ale fakt, życie porządnie przetrzepało mu skórę. Obiecałam Szymonowi osobną powieść już w chwili, gdy kończyłam pracę nad „Śladami”. Istotnie wpływał tam na fabułę, choć pozostawał na marginesie, a ja chciałam go lepiej poznać, zrozumieć, rzucić mu trudne wyzwanie i jednocześnie wykorzystać potencjał tej postaci. Mój plan się powiódł. Maciak w „Grze w zielone” odsłonił się całkowicie, pozwolił zajrzeć sobie pod pancerz cynizmu i błazenady, dotknąć tego, co boli, wyeksponować obok oczywistych zalet, jego przywary i słabości. W „Śladach” Szymon mnie intrygował. Dzięki „Grze w zielone” zdołałam się z nim zaprzyjaźnić. Świadomość, że rozmawiam z bohaterami własnych książek i składam im deklaracje może niepokoić, wiem… i nic na to nie poradzę. Podczas pisania wchodzę z nimi w tak bliskie relacje, że stają się dla mnie niemal namacalni. To częsta i nieuleczalna pisarska przypadłość 😉

Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jak żyje się po takiej traumie…

Gdy na utratę bliskich nakłada się jeszcze poczucie winy, kuszącym jest salwowanie się ucieczką od natłoku myśli, uczuć, cierpienia. Szymon żył właśnie w taki sposób, poświęcając się całkowicie pracy, która była zarazem jego wybawieniem i przekleństwem. Trwało to latami, aż do chwili, gdy los zafundował mu woltę. W „Grze w zielone” spotykamy go właśnie wtedy. Przyjeżdża do Łodzi, by pod dachem przyjaciela odpocząć, nabrać sił, zastanowić się i ustawić sobie priorytety. Nie ma wyboru, musi otworzyć się na zmiany, które mu się nie uśmiechają, a jednocześnie dopuścić do siebie wspomnienia, które dotąd zagłuszał i tłumił. Bardzo niewygodna sytuacja.

To postać zrodzona z wyobraźni czy z obserwacji? Wokół nas sporo ludzi, którzy nie mogą sobie ułożyć rodzinnego życia, choć za nim tęsknią.

To postać fikcyjna, choć uzbroiłam go w pewne cechy, reakcje, zachowania, które podpatrzyłam w swoim otoczeniu. Wbrew pozorom życie rodzinne też nie zawsze jest sielanką i nie daje gwarancji ochrony przed samotnością. Ranimy się, popełniamy błędy, zapominamy o tym, jak ważna jest wzajemna czułość, drobne gesty i czas poświęcony ludziom z naszego otoczenia. Zamykamy się przed bliskimi, a jednocześnie coś w nas krzyczy, prosi o uwagę i kolejną szansę. Szymon nie jest przykładem osoby, której nie udało się zbudować rodzinnego życia, która nie zaznała w życiu miłości. On to wszystko miał, lecz nie potrafił tego docenić ani otoczyć odpowiednią troską. A potem było już za późno…

Rowiccy tworzą fajną rodzinę. Taki żywy dom to wspaniały zadatek na dobre życie, prawda?

Tak, to ludzie, którym udało się zbudować solidny dom, na fundamentach z porozbijanych cegieł. Myślę, że czytelnicy, którzy poznali ich wcześniejsze losy w poprzednich moich powieściach z przyjemnością zajrzą do obecnej codzienności Wojtka, Ani i ich dzieci. Siłą tej rodziny jest wyrozumiałość, gotowość  do wzajemnej akceptacji swoich słabości, ograniczeń i oczywiście miłość. Dzięki temu także Szymon, zamieszkawszy pod ich dachem, może liczyć na zrozumienie i poczucie przynależności, a to stanowi świetne źródło napędu do działania.

Relacje między pozostałymi bohaterami nie wyglądają już tak różowo…

To prawda. Gdzie nie spojrzeć, widać same ruiny. Pozostaje pytanie, ile z tego da się uratować.

Wystarczy wspomnieć Honoratę i Blankę. To co kieruje ich wyborami nie jest tylko buntem nastolatek…  

Po czternastolatkach rzadko można spodziewać się logicznych, rozsądnych decyzji, panowania nad emocjami czy przemyślanych wyborów. A gdy te duże dzieciaki dodatkowo tracą oparcie w rodzicach i spadają na nie zbyt dorosłe ciężary, katastrofa wisi w powietrzu. Honorata jest doskonałym obserwatorem. Lepiej niż jej przyjaciółka rozumie, gdzie tkwi problem, po czyjej stronie leży wina. Jednocześnie nie pozostaje wobec siebie bezkrytyczna, nie pozuje na ideał, wcale nie zabiega o  sympatię czytelników, po prostu jest sobą. Bardzo ją polubiłam, choć znacznie odbiega od tych wszystkich uroczych małych łobuziaków z moich książek, których przykładem jest choćby córka Rawickich.

Osamotnione dzieci, osamotnione matki, które nie wierzą, że są warte szacunku i mylą miłość ze zwyczajną tęsknotą za uczuciami…

Z tego tworzy się błędne koło. Jakże matka, która nie wierzy, że jest warta szacunku, może zaszczepić w córce przekonanie, że ta ma prawo wymagać, by ją szanowano? Jak ma nauczyć własne dziecko zasad zdrowej, partnerskiej relacji, w której każdy czuje się ważny, skoro sama nigdy takiej nie stworzyła? Honorata ma czternaście lat. To zarazem mało i dużo. Wciąż zachodzę w głowę, co z niej wyrośnie i z jakim obrazem świata wejdzie w dorosłe życie. Może za kilka lat, gdy przestanie być dzieckiem, wrócę do niej i zaproszę ją do kolejnej książki po to, żeby to sprawdzić.

Wystarczy się uważnie rozglądnąć wokół siebie, by dostrzec, że to wcale nierzadki przypadek i krok do nieszczęścia?

Niestety. Może dziwić, jak wiele jest osób, które godzą się żyć namiastką, fałszywym obrazem miłości. Czasem łatwiej się oszukiwać, niż stawić czoła rzeczywistości, ale czy można tak w nieskończoność? Zwykle przychodzi moment, gdy wybór przestaje istnieć i trzeba przełknąć fakty wraz z rozczarowaniem.

Oś historii opowiedzianej w książce stanowi podejrzana śmierć i policyjno-prywatne śledztwo. Ale głównym jej tematem jest problem uzależnienia. W różnych postaciach. To zagadnienie Panią szczególnie interesuje?

Interesują mnie przede wszystkim motywacje, mechanizmy, które wyzwalają pewne zachowania lub postawy i zależność między psychiką człowieka, a środowiskiem, w jakim żyje. To szczególnie fascynujące w przypadku młodych ludzi, bo w nich zmiany zachodzą bardzo dynamicznie i łatwiej je obserwować. W swoich powieściach zawsze staram się zrozumieć motywy działań swoich bohaterów, nawet jeśli ich nie pochwalam. Dzięki temu łatwiej mi dostrzec drogi, którymi powinnam pozwolić im kroczyć, bo przecież nie mogę dokonywać wyborów według własnych predyspozycji i potrzeb, a według tego, co pasuje do ich osobowości.

Mam matkę alkoholiczkę, tak zwaną wysoko funkcjonującą, bo przecież pracuje i nieźle zarabia, ale to niewiele zmienia. Mój ojciec też ostro gazował, dopóki w zeszłym roku nie wlazł po pijaku pod tramwaj i nie zrobił ze mnie półsieroty. W zakresie picia i trzeźwienia jestem, kurde, ekspertką. – mówi jedna  z bohaterek „Gra w zielone”. Ale w książce jest mowa również o innych rodzajach uzależnienia,  z których każde może prowadzić do katastrofy…

 

Uzależnienie to wynik, którego przyczyna może być poważna lub błaha, ale często pozostaje niezauważalna dla otoczenia. Łatwiej się zorientować, że ktoś ćpa lub pije niż dostrzec, że nie radzi sobie z jakimś problemem, zanim jeszcze sięgnie po używki. Zaczyna się niewinnie, od  ucieczki od tego, co dla nas trudne, niewygodne, co budzi niechęć lub strach. Potem pojawia się przymus, konieczność wykonywania danej czynności i liczba problemów przyrasta. Uzależnić można się niemal od wszystkiego: od alkoholu, narkotyków, pracy, adrenaliny, seksu, papierosów, cukru, kawy, nadziei na wygraną, a nawet od drugiego człowieka i w każdym wypadku może to wpływać destrukcyjnie, choć oczywiście pewne typy uzależnień szybciej stawiają swoją ofiarę nad przepaścią. W „Grze w zielone” widać to na przykładzie kilku bohaterów. Pozostaje pytanie, kto dostanie szansę, by wyjść z tej próby zwycięsko?

 

Jak to się dzieje, że o tym trudnym zagadnieniu opowiada Pani  z taką lekkością, często dowcipnie?

 

Humor ułatwia zaakceptowanie rzeczywistości, bo pozwala ją oswoić, a przez to redukuje lęk. Każde napięcie wymaga odreagowania, by zachować równowagę. Wierzę w moc gelotologii czyli terapii śmiechem. To tani, bezpieczny i zawsze dostępny lek, z którego staram się korzystać jak najczęściej. Chcę być uczciwa wobec moich czytelników. Mam świadomość, że sięgają po lekturę po to, by się zrelaksować, odpocząć, odetchnąć od własnych problemów, by zwyczajnie zażyć odrobiny rozrywki. Jeśli zatem serwuję im garść piołunu, pokazuje szarą, trudną, czasem brutalną stronę życia, niekiedy nawet doprowadzam ich do łez, to czuję się zobowiązana, by czymś to zbilansować. Akcenty humorystyczne sprawiają, że  chwile oddechu i relaksu łapią czytelnicy, bohaterowie powieści oraz ja. To pozwala mi wierzyć, że wszyscy którzy zaufali mi na tyle, by sięgnąć po moją książkę, uznają, że warto było poświęcić jej kilka godzin swojego życia.

 

Tak czy inaczej, rozwiązanie kryminalnej zagadki zupełnie mnie zaskoczyłoJ

 

To dla mnie jasny sygnał, że uknułam dobrą intrygę. Tak powinno być 😊 Jestem ogromnie ciekawa, czy takich opinii będzie więcej i niecierpliwie czekam na recenzje czytelników.

 

O czym będzie Pani kolejna książka?

 

To bez dwóch zdań najpoważniejsza powieść, jaką dotąd napisałam. Oczywiście nie brakuje w niej okazji do uśmiechu, jednak szala przechyla się na stronę zagadnień, przy których dworowanie byłoby absolutnie nie na miejscu. Książka toczy się w dwóch przestrzeniach czasowych. Sześcioletniego Lolka poznajemy w ostatnim dniu sierpnia trzydziestego dziewiątego roku w jego rodzinnym domu w centrum Wielunia – mieście, na które spadły pierwsze bomby drugiej wojny światowej i to jego oczami będziemy oglądać odmieniony świat, który zostawił niewiele przestrzeni na beztroskie dzieciństwo. Tymczasem Matylda żyje bezpieczniej i bardziej komfortowo, bo współcześnie. Ma rodziców, męża, niezłą pracę i humorzastego kota, ale i jej świat rozpada się z dnia na dzień. Wtedy na swojej drodze spotyka staruszkę, która w łódzkim przejściu podziemnym sprzedaje dziergane na szydełku rękodzieło. To ona splecie pozornie niezwiązane losy Matyldy i Lolka. Przyznam szczerze, że jeszcze żadna moja powieść nie budziła we mnie aż tylu emocji. Premierę planujemy z wydawcą na sierpień, a ja już odliczam do niej dni 😊

Już się nie mogę doczekać…

Magda Kaczyńska

Jeszcze w zielone gramy, chęć życia nam nie zbrzydła
Jeszcze na strychu każdy klei połamane skrzydła
I myśli sobie Ikar co nie raz już w dół runął
Jakby powiało zdrowo, to bym jeszcze raz pofrunął

- Wojciech Młynarski, Jeszcze w zielone gramy

GRA W ZIELONE
Powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym


1 0 marca ukaże się nakładem Wydawnictwa Szara Godzina powieść „ Gra w zielone pióra Katarzyny Kieleckiej, autorki bestsellerowych książek „Cytrusowy gaj” i „Zapach cytrusów”. W powieści spotkamy Szymona Maciaka i jego przyjaciół Anię i Wojtka Rowickich, znanych z dwutomowej powieści „Ślady”.

Komisarz Szymon Maciak spędza urlop u przyjaciela w Łodzi. Odpoczywa, opiekuje się ukochanym gekonem, rozlicza z przeszłością i szuka recepty na przyszłość. Świat nastoletniej Honoraty powoli się rozpada. Z matką, która z trudem dochodzi do siebie po rozpadzie małżeństwa, dziewczyna nie znajduje wspólnego języka.

Pełna buntu podejmuje nierozsądne decyzje. Pewnego dnia drogi tych trojga samotnych ludzi się przecinają, a korporacyjny wyjazd integracyjny staje się areną tragicznej rozgrywki. Rzeczywistość okazuje się bezwzględna i szokująca. K to okaże się przyjacielem, a kto wrogiem? Dokąd może zaprowadzić uzależnienie?

Katarzyna Kielecka mieszka w Łodzi z dwójką dorastających muzyków. Z wykształcenia jest pedagogiem specjalnym. Pracuje w banku. Debiutowała powieścią
„Sedno życia” ( 2019), którego kontynuacja „Piętno dzieciństwa” ukazała się w 2020 r. Rok później premierę miały „Pod tym samym niebem” oraz książka dla dzieci „Gieśki. Księga przygód”. W 2020 r. ukazały się kolejne powieści jej autorstwa: „Cytrusowy gaj” oraz” Na tej samej ziemi”, a w 2021 r. dwutomowa powieść
„Ślady” i „Zapach

Patronat nad powieścią „Gra w zielone” objęli: TVP Łódź, Zaczytana Ewelka, Przystanek szczęścia, Książkowe wieczory u Katji, Alkanba.

Katarzyna Kielecka i Wydawnictwo Szara Godzina z apraszają do czytania „Gra w Powieść będzie miała premierę w księgarniach stacjonarnych i internetowych 1 0 marca 2022 r.

Szara Godzina jest systematycznie rozwijającym się, rodzinnym wydawnictwem, założonym w 2012 roku. Od początku działalności publikuje książki polskich autorów, także debiutantów. Specjalizuje się w literaturze obyczajowej i obyczajowo historycznej, ale ma w portfolio również tytuły sensacyjne i thrillery. Dokłada wszelkich starań, by wydawane książki budziły pozytywne emocje i skłaniały do refleksji.

 

Grupa Twórcza Qlub Xsiążkowy

Grupę tworzyło kilka przypadkowo dobranych, sfrustrowanych indywiduów, które zapragnęły poklasku, pieniędzy i niezasłużonej sławy. I żeby ich zaprosili do telewizora. Ich współpraca przy kampanii od samego początku przebiegała bardzo źle z powodu wielowektorowej, odwzajemnionej nienawiści. Oraz bezinteresownej zawiści.

​Oczywiście GTQX w wyniku wielkiej kłótni na spotkaniu założycielskim przestała istnieć, a jej członkowie spotykają się od tego czasu wyłącznie w sądach.

Social Media

Nagrody i wyróżnienia

 

© Wszelkie prawa zastrzeżone. Nie czytasz? Nie idę z Tobą do łóżka!

Artur Kawa 2011-2022