Amerykański pisarz James Frey dostąpił zaszczytu zostania laureatem antynagrody Bad Sex in Fiction Award przyznawanej twórcom najgorzej opisanej sceny seksu w książce prozatorskiej. Wyróżnienie przyniosła mu powieść „Katerina”, inspirowana romansem, który autor przeżył w latach 90. podczas swojej hedonistycznej wyprawy do Francji. W rywalizacji o niechlubną nagrodę Frey pokonał m.in. Harukiego Murakamiego. W tym roku na liście nominowanych znaleźli się sami mężczyźni.
James Frey najbardziej znany jest z debiutanckiej książki, wspomnień zatytułowanych „Milion małych kawałków”. Później okazało się, że wiele zawartych w niej przeżyć zostało zwyczajnie zmyślonych. Pisząc więc swoją najnowszą książkę, „Katerinę”, autor zaznaczył, że opowiada w niej historię jedynie opartą na osobistych doświadczeniach, zapewne po to, żeby uniknąć podobnych oskarżeń jak wcześniej. Powieść traktuje o uznanym pisarzu, który rozpamiętuje utraconą miłość sprzed lat. Większość akcji rozgrywa się w 1992 roku, gdy bohater, jeszcze jako raczkujący literat, wyjechał do Paryża, gdzie spędził upojne chwile w towarzystwie norweskiej modelki o imieniu Katerina.
„– Spuść się we mnie. Spuść się we mnie. Spuść się we mnie. – Oszałamiająca zadyszka wstrząsnęła gorącym, eksplodującym białym Bogiem, którego spuściłem w nią moim pulsującym kutasem” – pisze Frey. „Jeden. Biały. Bóg. Wytrysk. Wytrysk. Wytrysk. Zamykam oczy, uspokajam oddech. Wytrysk. Opieram się na jej ciężkim oddechu, wciąż w niej jestem, uśmiechnięty. Ona bierze moje dłonie, podnosi je i umieszcza wokół swego ciała, obejmuje mnie, pozostajemy nieruchomi i oddychamy, jestem twardy w niej, a wokół mnie ciasno, ciepło i mokro, oddychamy. Delikatnie odpycha mnie, patrzymy sobie w oczy, ona się uśmiecha”.
Wieść o przyznaniu mu nagrody James Frey przyjął z twarzą. „Jestem bardzo zaszczycony i chylę czoło za możliwość otrzymania tej prestiżowej nagrody. Ślę wyrazy uznania dla moich wszystkich znakomitych kolegów finalistów – każdy z nich zapewnił mi wiele godzin przyjemnej lektury w minionym roku” – napisał w oświadczeniu.
Pozostali autorzy nie byli lepsi. Humorystyczna powieść przygodowa „Scoundrels”, sygnowana nazwiskami bohaterów, majora Victora Cornwalla i majora Arthura St Johna Trevelyana (w rzeczywistości książkę napisał duet Duncan Crowe i James Peak), to kopalnia zadziwiających opisów seksu. Oto jeden z nich: „‚Opróżnij moje zbiorniki’ – błagałem bez tchu, gdy raz jeszcze zaczęła wciągać mnie głęboko w swą jaskinię przyjemności. Jej pochwowa zębatka poruszała się jak harmonijka, powoli wciągając duszkiem mój organ jak boa dusiciel połykający swoją ofiarę. Wkrótce byłem w niej zatrzaśnięty, aż po jądra, gotowy do zmielenia przez jej emaliowany młynek pieprzowy”.
Satysfakcji z faktu, że znalazł się w gronie nominowanych obok Harukiego Murakamiego, nie krył pisarz Julian Gough, który tworzy nie tylko książki dla dorosłych, ale też dla dzieci. Autor napisał na swoim profilu na Twitterze, że liczył na wygraną. Zapewnić miała mu to następująca scena z powieści „Connect”: „Opuszcza jej biustonosz na podłogę, podnosi wzrok, patrzy w oczy, to za dużo. Całuje jej podbródek, usta, a ich języki się dotykają, och, za dużo, wślizguje się pomiędzy jej wargi z miękkim ssaniem. Podnosi się, by pocałować jej wydatny nos, z jednej strony, potem z drugiej, jest jednocześnie twardy i miękki. Osuwa się w dół, aż do poziomu jej piersi. – Są małe – mówi ona, zaskakująco nieśmiało, przepraszająco. – Są idealne – mówi on. Całuje je. Drażni sutek wargami. Jest taki miękki, a potem nagle twardy. Łał”.
Ostatni z nominowanych to młody pisarz Luke Tredget. Jego debiutancka powieść „Kismet” reklamowana jest jako połączenie „Black Mirror” z „Bridget Jones”. Znaleźć w niej można następujący opis: „Przysuwa głowę bliżej jego penisa, wystarczającą blisko, by poczuć własny posmak z ust, a potem bierze go w usta z bliżej niesprecyzowanym zamiarem wypucowania. Geoff odzwierciedla ten gest, chowając głowę między jej nogami. Powoli zaczyna czuć, jak jego penis nabrzmiewa krwią, rośnie po trochu, aż staje się długi i twardy i wypełnia jej szeroko otwarte usta. Pozostają w tej pozycji przez długi czas, Anna ssąc i siorbiąc z tą samą spokojną wytrwałością, z jaką zabierałaby się do łamiszczęki lub cukrowej laski. W końcu traci poczucie kontekstu – tego, co robi, z kim jest i gdzie się znajdują – i staje się pustym naczyniem na coś, co zdaje się bezcielesną świadomością”.
fot. (1) Okładka płyty Roberta J. Wotherspoona „Music To Massage Your Mate By”, (2) Rhododendrites/Wikimedia Commons Fragment powieści „Śmierć Komandora” Harukiego Murakamiego w tłum. Anny Zielińskiej-Elliott.
Grupę tworzyło kilka przypadkowo dobranych, sfrustrowanych indywiduów, które zapragnęły poklasku, pieniędzy i niezasłużonej sławy. I żeby ich zaprosili do telewizora. Ich współpraca przy kampanii od samego początku przebiegała bardzo źle z powodu wielowektorowej, odwzajemnionej nienawiści. Oraz bezinteresownej zawiści.
Oczywiście GTQX w wyniku wielkiej kłótni na spotkaniu założycielskim przestała istnieć, a jej członkowie spotykają się od tego czasu wyłącznie w sądach.
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Nie czytasz? Nie idę z Tobą do łóżka!
Artur Kawa 2011-2022