Już w pierwszym zdaniu bowiem 70-letni bohater powieści pociąga za spust colta kaliber 38 i rozwala głowę dilerowi. Mówi się, że pierwsze zdanie jest równie ważne, jak zakończenie. To było w stanie zdeterminować mój odbiór i stało się ono wyraźnym sygnałem, że przede mną solidna porcja literatury.
Zaczyna się od znamiennej dedykacji "Ludziom Bożym - wszyściuteńkim", co można skwitować frazesem, że jest to pozycja dla każdego. Ale czy w rzeczywistości tak właśnie jest?
Akcja rozpoczyna się w roku 1969 w samym środku "czarnego" Nowego Jorku, na Brooklynie. Cuffy Lumbkin jest diakonem kościoła baptystów i przez wiernych nazywany jest Kurtałką.
Wokół motywu czynu, jakiego dopuszcza się Kurtałka w kręgu znajomych narastają spekulacje, łącznie z tym, że stoi z nim niedawna śmierć jego żony. Warto zwrócić uwagę na przygotowania i celebrę samej uroczystości pogrzebowej, która przez narratora opowiadana jest dość frywolnie i z lekkim mrugnięcie oka. Choć nikt tutaj sobie żartów z pogrzebu nie robi.
W pierwszym rozdziale poznajemy iście geriatryczną pulę najbliższych znajomych i przyjaciół diakona Lumbkina, wiernych kościoła baptystów Pięciu Końców. Łącznie z King Kongiem, który człowiekiem bynajmniej nie jest, ale jeśli znacie Ducha Puszczy, to domyślicie się o czym mowa.Nie wiadomo czy to za sprawą King Konga Kurtałka widzi codziennie zmarłą żonę i jak przez czterdzieści lat wspólnego pożycia małżeńskiego, kłóci się z nią, jakby nadal żyła. Faktem jest, że przekłada się to bezpośrednio na całe jego otoczenie. Czeka na Was tutaj opis 22 miesięcy z życia Cuffy'ego "Kurtałki" Lumbkina i perypetie wszystkich mieszkańców Brooklyńskiego osiedla Cause, którzy z wyjątkiem naszego głównego bohatera mieli mnóstwo powodów do tego, by lekko ześwirować.
Ta powieść, to jazda bez trzymanki, od pogrzebu do pogrzebu, w totalnych oparach absurdu. Ale to właśnie ten absurd i czarny humor sprawia, że jest to historia wyjątkowo bliska prawdzie, których wokół każdego z nas jest całe mnóstwo. Zdaje się tylko, że zaczynamy na nie zwracać uwagę, kiedy ich finałem jest czyjś rozwalony łeb za sprawą kogoś, kogo nigdy byśmy o to nie podejrzewali.
James McBride za sprawą tłumacza Tomasza Gałązki pakuje nas nienachalnie w sam środek Nowego Jorku i prowadzi konsekwentnie, niczym wytrawny przewodnik. Ja nie byłem w stanie oderwać się od lektury, czego i Wam drodzy czytelnicy życzę.
Książka została wydana nakładem Wydawnictwa ECHA.
Grupę tworzyło kilka przypadkowo dobranych, sfrustrowanych indywiduów, które zapragnęły poklasku, pieniędzy i niezasłużonej sławy. I żeby ich zaprosili do telewizora. Ich współpraca przy kampanii od samego początku przebiegała bardzo źle z powodu wielowektorowej, odwzajemnionej nienawiści. Oraz bezinteresownej zawiści.
Oczywiście GTQX w wyniku wielkiej kłótni na spotkaniu założycielskim przestała istnieć, a jej członkowie spotykają się od tego czasu wyłącznie w sądach.
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Nie czytasz? Nie idę z Tobą do łóżka!
Artur Kawa 2011-2022