23 sierpnia 2025

Wrona z Madenfal

Każdy rozdział traktowałem jak cegłę. Tę samą, z której wznosicie domy. Nie każda była równa, nie wszystkie gładkie ani doskonale wypalone. Zdarzały się takie, które pękały pod palcami, i takie, które wydawały się zbyt ciężkie, by je udźwignąć. Wszystkie jednak miały swoje miejsce i były potrzebne. Ta opowieść nie narodziła się nagle. Wyłaniała się powoli z ciszy, z niepokoju, z pytań zadawanych szeptem i z obrazów nieustannie powracających w myślach. Czasem przybierała postać muru stawianego w geście obrony. Innym razem stawała się ścianą dającą oparcie w chwili słabości. Bywała też przepaścią, przy której należało się zatrzymać i spojrzeć w głąb. Skoro trzymasz tę książkę w dłoniach, oznacza to, że przekroczyłeś próg domu zbudowanego z moich myśli, lęków i snów. Przechodź przez jego korytarze uważnie. Być może odnajdziesz w nich cząstkę siebie.


Fragment powieści:

– Jak… – wyszeptał, lecz dalsze słowa ugrzęzły w gardle, zdławione bólem i osłabieniem.

Kobieta westchnęła ciężko i pokręciła głową, powoli, z irytacją malującą się na jej twarzy.

– Srak – parsknęła. – Wiem, o co chcesz zapytać, ale nie wiem jeszcze, ile chcę ci powiedzieć. Najpierw to ty powinieneś dać nam coś do zrozumienia. Przybył tu pewien człowiek. A raczej jakiś obmierzły chłop, zziębnięty, cuchnący starym potem i strachem. Najpierw błagał, potem się wygrażał, a na koniec domagał się pomocy, jakbyśmy byli mu coś winni. Twierdził, że w gaju leży ranny, ktoś, kogo nie można zostawić na pastwę losu. A tam… – Urwała na moment, mierząc Tropiciela przenikliwym spojrzeniem. Jej głos był rzeczowy, ale wciąż wyczuwało się w nim nutę podejrzliwości. – Ty już dobrze wiesz, co tam było. Nikt rozsądny nie odważyłby się tam pójść, ale skoro ten mężczyzna zarzekał się, że zwierz został ubity, uznaliśmy, że może warto będzie pomóc. Może. Powiedział, że jesteś kimś ważnym, a jeśli zostawimy cię na śmierć, ostrze armii spadnie na nasze ziemie. Nie lubimy ryzykować, a on… – zawahała się – …on nie wyglądał na kłamcę. Przemawiała przez niego desperacja. Nie powiedział nam, kim jesteś – dodała powoli. – Ale… sowy już tak.

Chłopak, dotąd milczący i pochłonięty struganiem drewna, w końcu się odezwał:

– Zleciały się dość szybko.

Kobieta zmarszczyła brwi i rzuciła chłopcu karcące spojrzenie, ale nie zdążyła go uciszyć.

Hjalkan uniósł lekko głowę, choć ból natychmiast zmusił go do jej opuszczenia. Sowy. To słowo pobrzmiewało w jego umyśle, jakby ktoś ostrzył klingę w samym środku czaszki.

– Ile ich było? – wychrypiał.

Chłopak spojrzał na kobietę, oczekując, że to ona odpowie, ale ta milczała. W końcu sam przerwał ciszę.

– Trzy, może cztery. Najpierw tylko jedna, w czarne pręgi, ale potem… – Urwał i wzruszył ramionami. – Krążyły nad gajem, zanim w ogóle cię tu przynieśliśmy.

…w czarne pręgi – pomyślał, gdy za oknem coś trzasnęło. To Ewelis. Coś się stało. Wstrzymał oddech. Przez moment wmówił sobie, że to tylko wiatr szarpiący gałęziami, lecz wtedy usłyszał kolejne dźwięki – ciche, ostrożne kroki na ubitej ziemi, zbyt miarowe, by mogły należeć do zwierzęcia, i zbyt lekkie, by były dziełem pijanego wieśniaka wracającego do domu. Ktoś tam był.

Kobieta zmarszczyła brwi, po czym sięgnęła po leżący obok kij, gruby, sękaty, zwieńczony odrapaną końcówką. Używany nie tylko do podpierania się, ale i do przepędzania natrętów. Zdecydowanym ruchem uniosła go w stronę chłopca, a głową wskazała na drzwi, sugerując, by natychmiast sprawdził, kto czai się na zewnątrz. Mieszkańcy wioski wiedzieli o rannym, a jeśli ktoś miał przyjść, z pewnością nie zachowywaliby się jak złodzieje, zapukaliby albo dali o sobie znać donośnym głosem.

Chłopak westchnął ciężko, przeciągnął się i podniósł z miejsca.

– Babko, ty wszędzie widzisz kłopoty – mruknął z przekąsem, jeszcze ziewając. – Może to tylko wiatr, a ty zaraz każesz mi brać widły.

– Głupiś. Wiesz tyle, ile masz lat, czyli niewiele. Jak rózga cię nie nauczyła, to życie cię nauczy. Ciężar doświadczenia nie przychodzi lekko, a jeszcze trudniej zrozumieć, że świat ma nam do zaoferowania tylko jedno: nieznośne niespodzianki. Ty sam byłeś jedną z nich.

Chłopak wywrócił oczami, ale nie oponował. Jego dłoń zawisła nad drewnianą zasuwą, przez chwilę zawahał się, po czym z głośnym skrzypieniem otworzył drzwi.


Podobał Ci się materiał? Możesz wesprzeć go na Patronite lub BuyCoffee

 

Grupa Twórcza Qlub Xsiążkowy

Grupę tworzyło kilka przypadkowo dobranych, sfrustrowanych indywiduów, które zapragnęły poklasku, pieniędzy i niezasłużonej sławy. I żeby ich zaprosili do telewizora. Ich współpraca przy kampanii od samego początku przebiegała bardzo źle z powodu wielowektorowej, odwzajemnionej nienawiści. Oraz bezinteresownej zawiści.

​Oczywiście GTQX w wyniku wielkiej kłótni na spotkaniu założycielskim przestała istnieć, a jej członkowie spotykają się od tego czasu wyłącznie w sądach.

Social Media

Nagrody i wyróżnienia

 

© Wszelkie prawa zastrzeżone. Nie czytasz? Nie idę z Tobą do łóżka!

Artur Kawa 2011-2022