Sprawdź tutaj:
Ta krótka, ale sympatyczna i zabawna powieść jest historią dwóch mieszkańców pogranicza, których połączyła niezwykła przyjaźń. Oto reprezentujący Słowację Lewiatan, który pseudonim zawdzięcza swojej obfitej, rubensowskiej posturze. Drugim z przyjaciół jest Węgier Kapia, negatyw Lewiatana w dosłownym znaczeni i w przenośni. Uważany za lokalnego łobuza, który nie stroni od przemocy, a wręcz stanowi ona esencję jego egzystencji.
„Wtedy w Loszoncu” to 12 niedługich rozdziałów, które obrazują perypetie dwójki naszych bohaterów i sceny z ich nieskomplikowanego, czasem beztroskiego, młodzieńczego życia. Przewija się tam historia z wigilii, opowieść o poszukiwaniu myśliwskiego noża, przygoda ze świeczkami Stalina, emocje, a nawet Bruce Lee! Wszystko to przyozdobione serią adekwatnych fotografii.
Ale o tym przeczytajcie sami.
Grupę tworzyło kilka przypadkowo dobranych, sfrustrowanych indywiduów, które zapragnęły poklasku, pieniędzy i niezasłużonej sławy. I żeby ich zaprosili do telewizora. Ich współpraca przy kampanii od samego początku przebiegała bardzo źle z powodu wielowektorowej, odwzajemnionej nienawiści. Oraz bezinteresownej zawiści.
Oczywiście GTQX w wyniku wielkiej kłótni na spotkaniu założycielskim przestała istnieć, a jej członkowie spotykają się od tego czasu wyłącznie w sądach.
© Wszelkie prawa zastrzeżone. Nie czytasz? Nie idę z Tobą do łóżka!
Artur Kawa 2011-2022